5 kwietnia 2022 r.
Wraz z wojną na Ukrainie mieliśmy okazję zobaczyć jaśniejszą stronę ludzkości - ludzi z różnych środowisk, którzy spotykają się, aby pomóc potrzebującym. ASSIST jest obecny w Polsce od 2011 roku, a wielu członków naszej społeczności ASSIST znajduje się na pierwszej linii frontu pomocy humanitarnej.
Joanna Martyni-Orenowicz P '11, P '15, koordynator krajowy

"Sytuacja jest bardzo napięta. Dostarczyłem wiele towarów do dystrybucji wśród potrzebujących z Ukrainy. Kobieta, która opiekowała się moją matką, jest Ukrainką. Teraz pracuje dla innej rodziny, ale pozostajemy w kontakcie. Jest jej bardzo ciężko, ponieważ jej syn, który przez 2 lata pracował w polskiej fabryce, postanowił wrócić i walczyć za swój kraj. Pocieszam ją jak mogę i mam nadzieję, że przeżyje w dobrej formie. To koszmar dla każdej matki".
***
Lena Nowaczek, ASSIST '21, Kingswood Oxford School

"Chodzę do międzynarodowej szkoły w Oksfordzie, więc wielu moich przyjaciół pochodzi z Ukrainy i Rosji. Niektórzy z nich opóźnili powrót po przerwie semestralnej, ponieważ podróżowanie było niemożliwe. Nie wracają do domu na następną przerwę, ponieważ nie mają do czego wracać. W naszej szkole są osoby, których ojcowie zdecydowali się zostać na Ukrainie, aby walczyć. Jako społeczność staramy się zaangażować, ale oczywiście nic nie może złagodzić ich bólu i strachu spowodowanego sytuacją. Moi rodzice w Polsce gościli do tej pory 3 rodziny z Ukrainy. Wiele osób przyjechało bez niczego; bez pieniędzy, bez ubrań, bez planów. Było im naprawdę ciężko dowiedzieć się, co powinni teraz zrobić.
Mam też przyjaciół, którzy byli wolontariuszami na granicy polsko-ukraińskiej. Mówią, że nie byli przygotowani na wyzwania psychiczne związane z tym zadaniem. Pomagali jak mogli, ale po 3 dniach wrócili do domu, bo nie mogli znieść widoku tych wszystkich tragedii.
Ta wojna podważa wartości, które budowaliśmy przez lata. Tak trudno jest patrzeć na to, co się dzieje i nie mogę sobie nawet wyobrazić, jak muszą się czuć ludzie, których to osobiście dotyczy. Miejmy nadzieję, że pokój wkrótce zwycięży".
***
Ola Żółkowska, ASSIST '16, Wayland Academy

"Nigdy nie zapomnę tego czwartkowego poranka, kiedy dowiedziałem się o rosyjskim ataku na Ukrainę. Co może zabrzmieć absurdalnie, dowiedziałem się o tym z mema. Od jakiegoś czasu nie śledzę mediów, ponieważ przesycenie tematami pandemii i innymi nieprzyjemnymi wiadomościami na temat polskiego rządu nie tylko mnie zasmuciło, ale i zaniepokoiło, więc od jakiegoś czasu postanowiłem przestać śledzić wszystkie media i zamienić je na treści dla szczeniąt.
Kiedy zobaczyłem ten mem, wiedziałem, że musiało się wydarzyć coś naprawdę poważnego, ponieważ memy pojawiają się tylko jakiś czas po "dużych" wydarzeniach. Ten pojawił się rano. Natychmiast poszedłem do pierwszego artykułu, jaki znalazłem w Internecie i nie mogłem uwierzyć w to, co przeczytałem, więc czytałem, czytałem i czytałem, aż w końcu spóźniłem się do pracy.
To był dla mnie jeden z najtrudniejszych dni, kiedy mogłem skupić się na czymkolwiek, rozmawianie o liczbach, udziałach w rynku, arkuszach kalkulacyjnych było dla mnie tak surrealistyczne, podczas gdy nasi ukraińscy sąsiedzi byli atakowani. Nikt nie mógł się na niczym skupić. Nasza praca wydawała się bezcelowa.
Kolejne dni były tylko gorsze. Na początku zaprzeczaliśmy. Myśleliśmy, że to tylko zły sen, z którego obudzimy się następnego dnia. Ale to trwało i trwa do dziś, w XXI wieku. Wciąż nie możemy pojąć, że to wojna, prawdziwa wojna.
Tydzień po tym, jak to się zaczęło, ja i moi przyjaciele przeszliśmy od zaprzeczania do pełnej mobilizacji, ponieważ coraz więcej ludzi w Ukrainie zaczęło zdawać sobie sprawę, że to naprawdę się dzieje i zaczęło przyjeżdżać do Polski, aby ubiegać się o azyl. W ciągu jednego weekendu zorganizowaliśmy tony pudełek z artykułami potrzebnymi na granicy. Pomoc napływała zewsząd, gdy tylko zaczęliśmy publikować posty na Instagramie. Polski Instagram zawrzał od postów na temat tego, co jest potrzebne, gdzie to dostarczyć, kto jedzie na granicę, aby to przetransportować. To było jak wielka sieć wiadomości, która rosła i rosła każdego dnia - więcej postów o potrzebnej pomocy, więcej ludzi szukających mieszkań, transportu, szukających swoich rodzin, zwierząt, wszystkiego. Instagram eksplodował życzliwością ludzi i chęcią pomocy.
Zbieraliśmy wszystko, od ubrań po lekarstwa i klatki do transportu zwierząt, i przywoziliśmy to do specjalnych punktów kontrolnych dużymi samochodami transportowymi, aby przewieźć je do granicy. Zorganizowaliśmy również grupę 30 przyjaciół z samochodami, aby przywieźć uchodźców z granicy. Z ponad 9 samochodami w jeden weekend przewieźliśmy ponad 2000 osób. Nieustannie korzystaliśmy z naszych telefonów, aby sprawdzić dostępne miejsca schronienia, mieszkania i rodziny, które byłyby gotowe przyjąć naszych ukraińskich braci i siostry. Czuliśmy się również bezradni, ponieważ będąc tam na granicy, widząc tysiące ludzi marznących w zimnie, głównie matek z dziećmi, chcieliśmy pomóc wszystkim, ale nie mogliśmy. Jednak każdego dnia angażowało się coraz więcej wolontariuszy i wszyscy staraliśmy się zrobić wszystko, co w naszej mocy, aby pomóc jak największej liczbie osób.
Zorganizowaliśmy też tymczasowy ośrodek dla uchodźców w jednym z warszawskich klubów imprezowych. Kupiliśmy materace, prześcieradła i jedzenie. Każdego dnia byliśmy w stanie przyjąć 50 osób, które czekały na przydział lub na to, by inni zabrali je gdzieś, gdzie było to możliwe. Były to duże rodziny z dziećmi, w tym afgańscy i syryjscy mężczyźni, którzy nie byli akceptowani w innych ośrodkach. Jednym z najbardziej wzruszających momentów, jakich doświadczyłem, było to, gdy starszy mężczyzna powiedział mi, że nie brał prysznica od 2 tygodni, a kiedy pokazałem mu prysznic, zaczął całować moje ręce i płakał z wdzięczności. To było rozdzierające serce.
Tak trudno jest podsumować nawet jedną dziesiątą tego, co się ostatnio wydarzyło, ponieważ wszystko wciąż wydaje się tak nierealne. Wciąż nie możemy uwierzyć, że takie okrucieństwo i łamanie wszelkich praw człowieka jest możliwe, a jednak dzieje się tuż obok nas. To tylko szczęście, że to nie my, to mógł być każdy. Ukraińcy stracili cały dobytek swojego życia, wszystkie oszczędności, domy w mgnieniu oka i mógł to być każdy z nas. Dlatego każdego dnia pomagamy, jak tylko możemy. To takie trudne, ale jeszcze trudniejsze dla uchodźców. Ludzie wciąż nie są psychicznie gotowi po pandemii i muszą przejść kolejną traumę. Zmieniło się to, że ludzie są bardziej zjednoczeni w Polsce, bardziej niż kiedykolwiek ".